Historia dla mojej córki
Byłam w Al-Anon i mężczyzna, z którym byłam w związku małżeńskim był alkoholikiem na odwyku. Pochodzę z rodziny alkoholowej i w tym czasie moja córka miała 19 lat i piła już od jakiegoś czasu. Rozwiodłam się z jej ojcem, a ona mieszkała z nim. Ostatni raz widziałam ją z wizytą u niej i jej brata rok wcześniej. Wiedziałem, że pije, mimo że jest nieletnia i kiedy ostatni raz rozmawiałem z nią przez telefon, powiedziałem jej o moich obawach. Bałam się, że stanie się alkoholiczką. Wiele dobrego, że tak się stało, ona dalej piła, a ja chodziłem na moje spotkania Al-Anon.
W dniu, w którym zadzwoniła z San Francisco, jej byt był taki, że ją poniżał, a jej nocne życie niszczyło ją alkoholem i narkotykami. Zadzwoniła do mnie i zapytała, czy może wrócić do domu. Powiedziała, że nie może dalej żyć i potrzebuje pomocy. Pomyślałem "O mój Boże, czy ona naprawdę mówi poważnie?". Tak bardzo chciałam jej uwierzyć. Tak bardzo chciałam jej pomóc. Jest moją jedyną i niepowtarzalną małą dziewczynką i chciałam, żeby dostała pomoc i skończyła z tym szalonym sposobem życia, który prowadziła. Ale w Al-Anon powiedzieli mi, że nie mogę jej pomóc. Naprawdę nie wiedziałam co zrobić, ale nie mogłam powiedzieć jej "nie". Jej głos chwytał mnie za serce. Powiedziałam córce, że porozmawiam z jej ojczymem (uwielbiał ją) i poprosiłam, żeby oddzwoniła do nas za 30 minut, bo używała karty telefonicznej z automatu. Zdecydowaliśmy, że pomożemy jej, pod pewnymi warunkami, których będzie musiała przestrzegać, jeśli będzie chciała przyjechać i zostać z nami.
Oddzwoniła do mnie, a ja powiedziałam jej, że może u nas zamieszkać, dopóki nie uzyska pomocy w sprawie swojego problemu z piciem. Wyjaśniłem jej również, że jej ojczym i ja mamy warunki, na które musi się zgodzić. Wyjaśniłem, że będzie musiała chodzić na spotkania AA i natychmiast znaleźć pracę. Pod żadnym pozorem w naszym domu nie miało być żadnych narkotyków ani alkoholu, ani nie wolno jej było wracać do domu pijanej lub naładowanej narkotykami. Przypomniano jej, że jej młodszy brat ją podziwia i nie chcieliśmy, aby widział ją w takim stanie. Uważaliśmy też, że trudno będzie jej przestać pić, więc daliśmy jej trzy szanse ze zrozumieniem, że za trzecim razem będzie musiała pójść na rehabilitację lub znaleźć sobie inne miejsce do życia. Zgodziła się i trzy dni później odebraliśmy ją z dworca autobusowego.
Faza "miesiąca miodowego". Wszystko jest bajeczne. Robimy razem posiłki i pieczemy; uwielbiamy razem piec i obie lubimy gotować. Ona chodzi na spotkania AA, poznaje ludzi i dobrze sobie radzi. Dostaje pracę w popularnej kawiarni. Uwielbia to. Chodzimy na plażę i robimy razem zakupy. Ma radosną osobowość. I właśnie teraz jej nastawienie jest wspaniałe. Jej młodszy brat cieszy się, że jego starsza siostra jest z nami. Wszyscy się cieszymy. Jest zadbana, robi swoje z przyjaciółmi, których poznała w AA i nawet nie martwię się, że może się upić, jeśli nie ma jej w domu.
Tygodnie później, znikąd, przychodzi do domu, pijana. Prawdopodobnie również naćpana. Patrzę na nią. Ona mówi "Co?" Odpowiadam: "Twoja pijana! Co się stało?" Patrzy na mnie i mówi, żebym zostawił ją w spokoju, bo idzie do swojego pokoju i zamyka drzwi. Słynne ostatnie słowa. Byłem zaniemówił i myślał, "co się stało, ona robiła tak dobrze? Jestem w szoku! Jestem zdenerwowana, nie chcę jej nawet teraz w moim domu, bo nie wiem co robić. Mojego męża nie ma w domu, więc czekam aż wróci z pracy. Jestem zła, bo nie tego chciałam! To nie jest to, na co miałam nadzieję. Moim planem było, żeby pozostała trzeźwa. Nie to. Moje emocje spowodowały, że moja głowa zaczęła się kręcić. Czy mam zapukać do jej drzwi i zająć się tym, czy zostawić ją w spokoju? Jak ona śmie iść do swojego pokoju i mnie ignorować! Następnie mam jedną zdrową myśl: "Ok, jestem zbyt zdenerwowany, więc zostaw ją w spokoju, dopóki nie uspokoję się i on nie wróci do domu". Teraz to musiało być bezpośrednie polecenie od mojej Wyższej Mocy.
Później, tego wieczoru mamy kolację. Moja córka nie budzi się na kolację. Następnego ranka wszyscy idziemy do pracy i do przedszkola. Nie jestem zbyt zadowolona z naszej sytuacji. Uznaliśmy, że niewiele możemy zrobić, gdyż spodziewaliśmy się, że tak będzie. Pamiętajmy, że jesteśmy tak wyrozumiali i daliśmy jej trzy szanse. Tego wieczoru rozmawiamy z córką i ona mówi nam, że jest jej przykro. Zachęcamy ją, by wróciła na spotkania, bo tak dobrze jej szło; myślimy, że nadal chce to robić, a ona mówi nam, że tak będzie.
Ale nie minęło wiele czasu, a ona znowu wraca do domu pijana. Zaczyna być pyskata i lekceważąca wobec nas obu, mojego małżonka i mnie. Ja krzyczę, on krzyczy i nic z tego nie wynika. To niewiarygodne po tym wszystkim, co dla niej robiliśmy. Nasz dom stał się pełen napięcia. Ona ma okropne nastawienie. Chodzę do pracy zestresowany i wracam do domu zestresowany. Czuję, że to wszystko moja wina. I nie wiem, co robić. W końcu kończy się to, gdy wychodzi z domu. Teraz czuję się jeszcze gorzej, bo to nie jest tak, jak powinno być. Nie chcę, żebyśmy się przekrzykiwali, kłócili i żeby ona wyszła!
Tego wieczoru idę na spotkanie Al-Anon. Dzielę się z grupą tym gdzie byłam i co się działo w moim życiu. Al-Anon jest wspaniały w dzieleniu się swoim doświadczeniem, siłą i nadzieją. Oh, dzięki Bogu. Teraz znowu oddycham, bo odzyskałam zdrowy rozsądek, a byłam tak zestresowana, że zapomniałam o oddychaniu. Jestem przypomniany , że moja córka może nie być gotowa by otrzymać pomoc i że nie jestem jeden , który może pomóc jej. Ona potrzebuje poszukać pomocy kiedy ona chce to i to pomogłoby od kogoś innego. Możliwe, że nas wykorzystuje, bo daliśmy jej tymczasowe miejsce pobytu, musi tylko nie pić, a za trzecim razem, gdy to zrobi, wyjdzie, jeśli o to nam chodzi. To jest taka prawda o chorobie jaką jest alkoholizm. Ona ma nadzieję, że nie mówimy poważnie i pozwolimy jej zostać, nie zważając na to, że może zlekceważyć warunki, na które wszyscy się zgodziliśmy. A ponieważ jestem tak emocjonalnie zaangażowana, trudno mi powiedzieć córce "nie", kiedy chcę jej pomóc. Bez Al-Anon, w pewnym momencie, pozwoliłabym jej zostać.
Nauczyłam się o "umożliwianiu" w Al-Anon, ale z jakiegokolwiek powodu nie widziałam, że to robię, aż do teraz.
Więc widzę, że to co robię jest w rzeczywistości umożliwianiem jej. Nie pozwalam jej być odpowiedzialną za swoje życie i jego konsekwencje, dając jej miejsce do życia, kiedy w wieku 19 lat musi być samodzielna. Dawaliśmy jej trzy szanse, żeby poszła i napiła się pod naszym dachem, zanim będzie musiała odejść, kiedy tak naprawdę musieliśmy ustalić granicę na absolutnie żadne picie czy narkotyki, ponieważ nasz dom jest środowiskiem wolnym od alkoholu i narkotyków. Kto wie, może by nie przyszła, gdybyśmy postawili ją w tych ostatnich warunkach. Nic więcej nie mogłem zrobić. Nie mogłem zmienić faktu, że wybrała picie. Nie mogłem kontrolować alkoholizmu ani zażywania narkotyków, nie mogłem też wyleczyć alkoholizmu. Teraz znalazłem się w miejscu, gdzie trzeba było "odpuścić". Musiałam puścić moją córkę i oddać ją mojej Sile Wyższej. To jest również znane jako 'odłączenie z miłością'. Płakałam, ponieważ bałam się, że stracę ją z powodu tej choroby; może umrzeć. To zawsze był mój najgorszy strach. Byłam zła. Byłam zła na chorobę alkoholizmu i skutki, jakie wywiera ona na ludzi, których kocham. Proces odpuszczania jest odpowiedzią, jeśli chcę kochać moją córkę z jej chorobą, akceptować ją taką, jaka jest i dać sobie wolność, by żyć własnym, spełnionym życiem, ufając Sile Większej od siebie. Ona nie wybrała choroby.
Musiałam przestać ją umożliwiać. Nie było już moją sprawą dopilnowanie, by była trzeźwa i czysta. Mieliśmy umowę. Musiałam zrealizować naszą umowę z nią. Na mityngu zyskałam tyle siły, wiedzy i miłości od innych.
Z czasem moja córka straciła pracę i znowu się upiła, bo nie wróciła do AA. Ludzie, z którymi się zadawała, naprawdę nie podobali mi się w naszym domu. Przychodzili po nią i ją upuszczali. To było dla mnie zbyt wiele. Czułem się z nimi nieswojo i bałem się o nią. To była moja jedyna i niepowtarzalna dziewczyna.
Po trzecim razie picia musieliśmy jej powiedzieć, że ma wybór: znaleźć ośrodek rehabilitacyjny lub znaleźć inne miejsce do życia. To nie było coś, co chciałam kazać zrobić mojej córce. Nie chciałam jej powiedzieć, że musi odejść, bo coś mi mówiło, że nie zamierza szukać miejsca, w którym mogłaby uzyskać pomoc. Tak bardzo chciałam, żeby chciała pomocy.
Następnego dnia wróciliśmy do domu z pracy, a jej nie było nawet bez notatki. Byłem zdruzgotany. Moje serce poczuło się zdeptane. Nie mieliśmy pojęcia, gdzie poszła. Zapytaliśmy naszych sąsiadów, którzy się z nią zaprzyjaźnili. Jeden z nich zabrał ją na przystanek autobusowy i powiedział nam, że udała się do swojego ojca. Potem długo o niej nie słyszeliśmy. Ona nadal piła przez kilka lat, a ja nadal chodziłam do Al-Anon.
To nie był ostatni incydent. Następny raz, kiedy zadzwoniła po pomoc, był 3 lata później. Była w Nowym Jorku, pracowała na Long Island. Zadzwoniła o 1:00 w nocy, pijana. Zgubiła torebkę, nie miała pieniędzy, a facet, dla którego poszła do pracy, rzucił ją i tej nocy złamała rękę. Chciała, żebym ją odwiózł do domu. Powiedziałam: "Nie, nie mogę i kocham cię, kochanie", odłożyłam słuchawkę i zaczęłam płakać. Znów się bałam. Nie mogłam uwierzyć w sytuację mojej córki i w to, jak wciąż się pogarszała. Znów bałam się na całego. Bałam się, że już nigdy jej nie zobaczę ani nie usłyszę, a ja właśnie powiedziałam "nie", żeby jej pomóc.
Dziś, 11 lat później, moja córka jest czysta i trzeźwa od 21 miesięcy i ma wiele do opowiedzenia. Przeszliśmy tak wiele z chorobą alkoholizmu i nie jesteśmy sami. To właśnie w poszukiwaniu Prawdy i prawdziwej Miłości w wychodzeniu z choroby alkoholowej wraz z innymi, otrzymaliśmy dar drugiej szansy w życiu, które obejmuje Siłę Większą od nas samych, żyjących jeden dzień na raz. I za to jestem wdzięczną matką i członkiem Al-Anon.
Po więcej informacji możesz wejść na stronę internetową Al-Anon. http://www.al-anon.alateen.org